wtorek, 10 marca 2015

JANE AUSTEN "PERSWAZJE"


Będzie krótko. Co nowego bowiem można powiedzieć o prozie wzorcowej, o której wszystko już powiedziano? Cechy dystynktywne dziewiętnastowiecznego dyskursu zna każdy bibliofil. Na pamięć. Nie do oddania są, nie do podrobienia. Pastisz się nie uda. Będzie karłem.

„Perswazje” to ostatnia powieść Jane Austen. Najpełniej określa swoistość jej talentu. Geniusz. Najbardziej oszczędna warsztatowo i zarazem najdojrzalsza. Uwodzi. Prowadzi za sobą przez bujne osobowości, wyraziste charaktery, nagłe zrywy fabularne i łagodną refleksyjność.

Trudno powiedzieć, kto jest głównym bohaterem. Czy na pewno Anna Elliot? Czy pierwsza dekada dziewiętnastego wieku w Anglii? Czy wiejskie rezydencje, dwory i dworki, świadkowie najdonioślejszych wydarzeń? Czy Lyme, w którym nastąpiło potężne tąpnięcie, rozpoczynające lawinę nieoczekiwanych zwrotów? Czy Bath, w którym wszystko znalazło już bardziej przewidywalny finał? Nie sposób tego ocenić, jednak czynienie z Anny najistotniejszej osoby dramatu wydaje się krzywdzące dla osób pozostałych. Dla kapitana Wentwortha zwłaszcza.

Zdradzać fabuły nie będę. Uchylę rąbka. Bale chwilowo poszły w odstawkę, ale nie poszły wojaże. Wojaże są elementem istotnym, nabrzmiałym znaczeniem. Są punktem wyjścia i celem. Są drogą i kresem. Niosą nadzieję i budzą obawę. Anna przemieszcza się nieustannie. Nie tylko w świecie. Najważniejsze podróże odbywa w sobie. Rozmyśla, walczy z uczuciami, mierzy się z reminiscencjami. A przecież na zewnątrz ma wciąż jakieś zadania. Ledwie uwolni się z rodzinnych objęć pięknej rezydencji, oddanej w dzierżawę wskutek rozrzutności jej próżnego ojca i takiej samej siostry… Ledwie uwolni się z objęć domu i z zasięgu spojrzeń ojca i siostry, którym jest absolutnie obojętna…

Tu się zatrzymajmy. Na moment. Portret ojca Anny, sir Waltera Elliota jest tak pyszny i tak dosadny, że czyni zeń postać wielce zajmującą. Sir Walter jest sybarytą. Próżnym i potwornie głupim. Na uwadze ma jedynie gładkość własnego lica i czystość drzewa genealogicznego. Przywiązanie do tej czystości nie pozwoliło mu przyjąć do rodziny ukochanego Anny, kapitana Wentwortha. Wsparty staraniami córki Elżbiety i przyjaciółki zmarłej żony, lady Russel, łatwo osiąga cel. Anna odprawia ukochanego. Sir Walter może znów w spokoju ducha kontemplować swą nieskazitelną urodę. Oraz urodę Elżbiety. Ewentualnie.

Anna się poddała. Odkąd się poddała minęło osiem lat. Uczucia przygasły, czas je przyprószył. Anna zajęła się zbawianiem świata. Zbawia młodszą siostrę Mary przed jej histeriami na niepojętym tle. Może zrodzonymi z nudy. Zbawia męża Mary, jej dzieci, teściów, oraz każdego kto zjawi się w jej zasięgu. Jest niezastąpiona. Potrzebna każdemu. Z wyjątkiem ojca i Elżbiety. Dla nich jest przezroczysta. Oni wolą towarzystwo pewnej damy, której niskie pochodzenie dziwnie im zobojętniało.

Anna, kobieta niezbędna, jedzie do Mary, jedzie do Lyme, jedzie do Bath. Ale zanim do Lyme pojedzie zderzy się z ożywionymi wspomnieniami. Objawi się kapitan W. Kapitan z fortuną. I z doskonałą obojętnością. Powiedzmy. Jadą. W Lyme nowe twarze, jedna bardziej interesująca od drugiej. Druga ważniejsza. Ale później. Teraz dzieją się dramaty, upadki i cielesne wstrząsy. Zdrowotne. Siostra szwagra Anny doznaje poważnego uszczerbku i potok zdarzeń zamienia się w rzekę. Oto Anna rusza do Bath, do nowego domu, a tam czeka taka karuzela, że czytelnik z trudem łapie dech i ociera pot ze znękanego udręką czoła. Przyjedzie kapitan czy nie? Połączą się wreszcie czy ten inny, z Lyme przybyły, kapitana ubiegnie i Annę usidli? Niby Anna się broni, ale znowu jej perswadują, znowu jej podszepty sączą.

Uda się? Będzie ten ślub nareszcie? Kto przeczyta, ten się dowie. I albo tańczył będzie, albo zapłacze. Sukien ślubnych mnóstwo się kręci, ale czy jedna z nich do Anny należy? Przecież ojciec głupi, a Elżbieta mu nie ustępuje. Czyżby zmądrzał, kiedy fortuna kapitana w oczy mu zaświeciła? Czyżby się w Elżbiecie rozsądek odezwał? Książka zaprasza. Arcypyszna.

Nie było krótko. Najmocniej przepraszam.

1 komentarz:

  1. Barwnie opisujesz. Każesz odkurzyć książki tkwiące gdzieś w kącie półki...Odkurzę z przyjemnością:)

    OdpowiedzUsuń