niedziela, 15 marca 2015

JOANNA FABICKA "SECOND HAND"






Dlaczego na cześć Joanny Fabickiej nie powstał żaden pean pojąć nie mogę. Coś ktoś docenił, niepospolity talent zauważył, pisarskiego potencjału nie pominął. Że „Second Hand” do żadnego gatunku nie przystaje powiedziano, że się schematom opiera i szufladkować nie pozwala; entuzjazm recenzencki był, owszem, ale niemrawy jakiś, jakby onieśmielony?

Onieśmiela Joanna Fabicka. Udowadnia, że kobieta nie tylko pisać potrafi, ale robi to jak trzeba, po męsku. Mięsistym, esencjonalnym językiem. Konkretnie. Bez nadymania policzków, dzióbków i trzepotu rzęs. Bez lania łez i bez piany z pustki. I tak, że się po zamknięciu książki człowiek podnieść nie może. Ten, co alkoholu nie doświadczył, sponiewierany się czuje. Jakby go Palahniuk w łeb grzmotnął, jakby go Pilch żółtym szalikiem zadławił i logoreą całą noc zadręczał, do namysłu zmuszając.

W kobiecym państwie, w kobiecym Kosmosie, przez kobietę po męsku opowiedzianym duszno jest. Od nadmiaru duszno. Nadmiar hormonalny i emocjonalny targa powietrzem. Patroszy mężczyzn, którzy mają nieszczęście do tego świata trafić. Zwłaszcza, że żaden z nich nie jest właściwy, wszyscy moralnie albo mentalnie okulawieni. Ani do życia, ani do kochania nie dorośli. Nie wkleją się w rzeczywistość kobiet, nie zapełnią pustki, nie napoją sobą, nie nakarmią. Przyjdą, odejdą. Za nimi będą coraz bardziej sczerniałe zgliszcza. Pogniecione ciała. Przetrącone skrzydła talentu. Znieważone życia.

W tym państwie, które w istocie rzeczy jest małym miasteczkiem wszędzie, gdziekolwiek, nigdzie, nie ma miejsca na szczęście. Wszystko jest od zarania dziejów poprzestawiane. Matki rodzą zbyt wcześnie. Zbyt wcześnie rodzą ich córki. Matki odchodzą, córki odchodzą. Córkę wychowują ciotki i ciotki wychowują wnuczkę. Nikt nie wie, gdzie są jego korzenie. Nikt nie wie, kto jest kim dla kogo. Czy jesteś moją siostrą? Czy jestem twoją matką? Czy jesteś moją ciotką? Czy jesteś karłem czy karlicą, kobietą czy w kobiecym ciele zatrzaśniętym mężczyzną?

Przyjaciółki wszystko dzieli. Łączy szafa i w tej szafie schwytany owoc pocałunku. Łączy schowek na Żyda i schwytany w nim ptak śmierci.

Najstarsza matka uciekała i uciekać nie umiała. Młodsza matka uciekła na tyle daleko, że wracając mogła przywlec ze sobą tylko bogato rozgałęzioną kosę. Najmłodsza uciekła blisko. Łatwiej jej było wrócić. Do córki, której nie miała odwagi wyznać prawdy. Do swego, z góry naznaczonego klęską,  losu.

W pensjonacie Second Hand i goście i właścicielki, i rodzina właścicielek są przechodni. Z drugiej ręki. Nieświeży. Niedoprani. Mrok jest w nich, w najjaśniejszej godzinie półmrok. Cecylia mści się za ukradzioną sławę, za przełajdaczony talent i rozkłada nogi przed całym męskim światem. Tak szeroko, jak niegdyś gotowa była otworzyć serce. Edzia, karlica, topi swój statek w coraz większych butelkach, holuje kuchnię, holuje dom, tylko dla siebie nigdzie nie znajduje miejsca. Maria i Marlena uciekają. Róża bujnie rozkwitła na zgubę dla siebie. I dla nikogo. Jovanka i Femi próbują ominąć to zbutwiałe życie. Wyrosnąć ponad nie. Pójść inaczej. Zbudować konstrukcję, która nie runie. Jednak Maria wraca. Maria leci. A z Marią leci rozgałęziona kosa. I okazuje się, że nawet schowek na Żyda nie jest w stanie uchronić przed zagładą.

Ale jest Femi. Femi, która nagle, gwałtowanie wchodzi w kobiecość. Strumieniem tak silnym, że rwące się do dorosłości ciało trzeba koić w szpitalu. I kiedy obłąkany żniwiarz spada z nieba na pensjonat i na kobiecy, od dawna zdruzgotany świat, Femi jest poza jego zasięgiem. Femi ma szansę tak, jak zawsze ma szansę nawet najbardziej upodlona kobiecość. Nie ma takiego piekła, z którego człowiek nie umiałby się wydostać. Femi to wie. Może wstać. Drzwi są otwarte.

2 komentarze:

  1. Umknęła mi ta książka i autorka. Przeczytam koniecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Ci się wcale nie dziwię. W Polsce najlepsze rekomendacje i najgłośniejszą reklamę mają zazwyczaj pozycje wybitnie złe i szczytowo grafomańskie. To, co najlepsze, przepada bez echa.

      Usuń