wtorek, 24 marca 2015

SABINA WASZUT "ROZDROŻA"

Książka nominowana do Literackiej Nagrody Europy Środkowej. Mogłaby i do NIKE. Mogłaby i gdzieś wyżej się piąć, bo warsztatowo już się wzniosła na wyżyny dla wielu nieosiągalne.

Prosta wojenna historia. Historia miłości Niemki i Polaka. Na Śląsku się dzieje i głównie Śląska dotyczy. Górnego Śląska. I może trudniej tam tej miłości dziać się niż gdzie indziej. I może tu jest pierwszy pies pogrzebany. Bo miłość jest najpierw, ale obok niej istnieją zjawiska ważkie, którym Sabina Waszut poświęca tyle uwagi, aby nie było wątpliwości, że należy o nich pamiętać. W perspektywie historycznej i dziś.

Górny Śląsk. Sophie i Władek. Nikt ich miłości kłód pod nogi nie rzuca, choć nie budzi entuzjazmu ani po jednej ani po drugiej stronie rodzinnej barykady. Ta barykada jest krucha, rwie się. Wojna porwie ją ostatecznie. Na wojnie wszyscy są ofiarami. I wojna jest pierwszą i jedyną kłodą, która miłość podcina. Władka pogna najpierw pod polską banderą, potem łupnie obuchem i do Wermachtu wcieli, wreszcie w szeregi oddziałów Andersa wrzuci. I po całej Europie miotać nim będzie. I tylko polskość ta sama, nie mniej intensywna niż przed wojną, pulsuje w nim, nie milknie. I miłość do Sophie, pożegnanej tak niedługo po ślubie.

Na Górnym Śląsku w międzynarodowym młynie Ślązak, Niemiec i Polak żyli jak bracia, dopóki wojna im nie powiedziała, że wrogami są i przede wszystkim wrogami samych siebie. Bo kimże są w istocie? Tylko Ślązacy znają własną tożsamość. Ślązacy nie są Niemcami, ani Polakami. Są Ślązakami. Ich język jest śląski. Ich mentalność jest śląska. A tu mówią im, że mają uciekać, że mają się ewakuować, bo jeśli nie z jednej strony okupant, to z drugiej „zbawca” w śląskość ich mierzy. Niemiec, do wczoraj brat, dziś jest agresorem. Rosjanie, co to mieli wyzwolić, gwałt zadawać przyszli. I tylko gwałt.

W wojennym tyglu Sophie. Niemka. Ślepo zapatrzona w wąsik Hitlera i zasłuchana w jego zaklęcia. Długoletnia indoktrynacja odebrała jej zdolność myślenia. Sophie nie myśli. Nie analizuje. Wierzy. Dopóki nie zobaczy żniwiarzy w mundurach SS, dopóki nie obejrzy ich plonów. Dopóki nie poczuje mdlącego zapachu śmierci. Ale zanim to nastąpi, Sophie przerzucą do Pszczyny, do ratusza. Stenotypistką będzie w urzędzie miejskim. Stamtąd będzie tęsknić. Stamtąd będzie o Władku marzyć. I o życiu po wojnie, które nie wiadomo, jakie ma szanse się zdarzyć. I bronić się będzie przed Erykiem Lanxem, okulawionym przez życie; przed Erykiem, który swoje pogruchotane serce chciałby jej potłuczonym sercem zaleczyć. Nie zaleczy. Sophie jest niezłomna w miłości i dla niej przez ośnieżone pola, wprost z bydlęcego wagonu, wiozącego pszczynian na poniewierkę do Czech, do Katowic pójdzie. I przetrzyma każdą napotkaną śmierć. I Rosjan, przed którymi obroni ją pordzewiała wanna. Szkoda, że tych wanien nie starczyło dla jej siostry i dla innych dziewcząt.

A potem wrócił Władek. „Teraz” nabrało sensu, choć nie był to sens łatwy do nazwania. Trzeba się przecież do siebie na nowo dopasować. Trzeba się poznać od nowa. Przecież poślubionych Władka i Sophie już nie ma. Wojna ich napiętnowała. Tak, jak piętnuje śmierć.

Książka dzieje się na przestrzeni lat przedwojennych i wojennych. W prologu i epilogu dotyka współczesności. Osiemdziesięcioletnia Sophie wraca do korzeni. Odzyskuje domy, należące niegdyś do jej ojca. Odzyskuje – i może odczarowuje – przeszłość. Każde rozdroże daje przecież szansę. Stawia człowieka w kręgu wolności. Daje wybór.

W „Rozdrożach” emocje przelatują jak wicher nie w słowach, ale gdzieś ponad nimi. Kłębią się w spacjach, w oddechach. Język opowieści jest chłodny, bardzo konkretny i esencjonalny. Jak wystrzał z karabinu. Serie. Raz po raz. Spiętrzony, nabrzmiały sens. Tylko. Bez śladu szminki, bez melodramatycznych uniesień.

Jeszcze jedno wyróżnia pióro Sabiny Waszut. Każda postać, pojawiająca się na kartach książki ma wyrazisty rys psychologiczny. Każda mówi własnym językiem.  Schodzi z kart powieści i siada przy naszym stole. Widzimy ją poza historią. I po zamknięciu książki pamiętamy, że poza Władkiem i Sophie, poza Erykiem, były jeszcze przyjaciółki Sophie: Truda, Gerda i Marika. Był wiecznie zatroskany ojciec, udręczona matka, siostry: Agnes i Helenka i Antek, najmłodszy brat. Była nieodgadniona teściowa, co to raz łajała, raz do łona tuliła. Była babcia Zającowa, z posterunku parapetowego podglądająca świat. Była dziewczyna ratująca życie Sophie i ratujący jej życie Niedźwiedź. Byli inni. Nikogo przypadkowego. Nikogo zamiast.

Z „Rozdroży” nie wychodzi się cało. Ale z pewnością wychodzi się z nadzieją.

3 komentarze:

  1. Tego szukam w książkach - warsztat, wyraziste postacie, bolesna historia. I Górny Śląsk, mój region. Tytuł odnotowany...

    OdpowiedzUsuń