czwartek, 2 kwietnia 2015

JODI PICOULT "KARUZELA UCZUĆ"





Ta historia może zmrozić krew, może zawirować w żyłach jak niszczycielski orkan. Ta historia może się zdarzyć każdego dnia, każdemu z nas. Każdemu rodzicowi. Emocje napinają się jak struny. Powieść, dzięki prawdopodobieństwu historii, dzieje się w nas.

Sąsiedzka sielanka. Przyjaźń między rodzicami, miłość między nastoletnimi dziećmi. A nagle śmierć. Zadana czy wybrana? I podejrzany. Ten, który miał kochać. Który kochał. Chronić miał, nie ochronił?

Gus i James, rodzice Chrisa. Melanie i Michael, rodzice Emily. Rozsypane puzzle, niemożliwe do ponownego ułożenia. Jak zrozumieć, że twoje dziecko wybrało śmierć? Jak pojąć, że dziecko, które zdawało się być szczęśliwe, nie życia pragnęło, lecz śmierci? Jak uwierzyć, że przyszłość, którą planowałeś dla dziecka, nie nastąpi? Jak unieść, że dziecko zabrało ze sobą nie tylko siebie, ale i drugie, ledwie kiełkujące, życie? I co teraz? Kto zawinił?

A jeśli nikt nie zawinił? Jodi Picoult akcentuje wewnętrzny krajobraz doznań Emily. Jej melancholię. Jej cierpienie. Przenikliwie portretuje sytuację graniczną, w której centralnym punktem staje się pragnienie niebytu. Choroba na śmierć. Ta, którą tak dobrze znali moderniści. I z której nikt ich nie leczył. Poza sztuką może. Czasami. Emily też próbuje się ratować. I także wybiera sztukę. Bo miłość nie dźwiga. Miłość, zwłaszcza ta spełniona, paradoksalnie, potęguje autodestruktywność. A Emily spełniona być nie może. Pragnienie nieistnienia rośnie wraz z poczuciem seksualnego rozwarstwienia, z przeczuciem, że to nie Chris mógłby być jej dopełnieniem. Nie mężczyzna. Emily w wyobraźni układa siebie obok ciał kobiecych. Gubi się. Chciałaby zrealizować marzenia rodziców i marzenia Chrisa. Ale czyniąc to, pogrzebałaby siebie. Nie udźwignie tego. Życie, powołane i rosnące pod jej sercem, pieczętuje jej klęskę. Emily sama jest przecież tylko dzieckiem. Zbyt wcześnie dojrzałym, zbyt głęboko czującym. Ucieknie w śmierć za wszelką cenę. Nie widzi innej drogi. Nie udźwignie miłości Chrisa, nie uniesie zawodu, który sprawiłaby rodzicom, wybierając kierunek odmienny od tego, który dla niej wybrali. I nie udźwignie samej siebie. Jeszcze przez chwilę się miota, ale broń już wymierzona. Strzał już pada. Kto nacisnął spust?

Chris. Ten, któremu zawierzono. Ten, który wedle rodziców Emily zdradził. Ten, który rzekomo zabił. Morderca. Chris, który najpierw zmagał się z cierpieniem ukochanej dziewczyny. Wspierał ją, otaczał kokonem troski, nieustannego czuwania. Potem musiał się zmierzyć nie tylko z jej stratą. Musiał pożegnać dziecko, o którego poczęciu nie wiedział. Wstrząśnięty, niepogodzony, zakleszczony pomiędzy miłością, goryczą i gniewem. W areszcie. Podczas kolejnych przesłuchań. Rozmów z adwokatem. Pomiędzy nagłą wrogością matki Emily a bezradnością własnej. Zaszczuty. Opuszczony przez ojca, nagle w ojcu Emily znajduje sojusznika. Michael nie wierzy w jego winę. Czy słusznie?

Rozbite relacje dwóch rodzin. Ekstremalna sytuacja oświetla prawdę o przyjaźni. O jej iluzoryczności. Pęka więź. Tak łatwo uwierzyć w winę tego, któremu się ufało? Tak łatwo oślepnąć? Wybrać najprostsze rozwiązanie? Okaleczyć siebie i wszystkich wokół? Takie jest wyjście Melanie. I takie samo Jamesa. Gus walczy. Michael myśli. Poza czuciem, które zniekształca obraz. Myśląc, nie może się zgodzić na łatwo przyjęty fakt winy Chrisa. Myślenie zbliży go do Gus. Po jednej stronie barykady. Po stronie prawdy. Po stronie Chrisa i Emily. Przez chwilę razem.

W tej powieści nikt nie jest szczęśliwy. Nikt nie jest spokojny. Nikt nie jest wewnętrznie uładzony. Wszyscy tkwią w szczelinach rzeczywistości. Wszyscy nad przepaścią, na samym krańcu urwiska. Tylko Emily na jej dnie. Smutny i zmęczony jest Jordan, adwokat Chrisa. Skuteczny w swych zawodowych działaniach, ale walczy pełznąc, bo życie prywatne zwala go z nóg. Nieułożone relacje z synem. Bałagan w domu, w sercu, w głowie. W tym rozgardiaszu przerasta go jedynie prokurator Barrie Delanay. Drapieżna, zgnębiona, zamknięta w klatce nieprzetrawionych kompleksów i niszczących emocji.

Wszyscy walczą. Czy wiedzą o co?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz