piątek, 11 marca 2016

HARLAN COBEN  "NIEZNAJOMY"


Trudno pojąć, co się stało z piórem Harlana Cobena, ani tym bardziej z jego literacką wyobraźnią, kiedy tworzył "Nieznajomego". Trudno pojąć, jakie czynniki odpowiadają za powstanie powieści tak rażąco odbiegającej poziomem od rzeczy popełnionych wcześniej.Czytelnik, przyzwyczajony do mistrzowskiego kunsztu, rzuca się na gromko zapowiadaną nowalijkę jak wygłodniały rekin, a tu śpiączka. A tu marazm, żadnego kryminału, a tym bardziej thrillera niegodny. A tu ślimaki przez strony kolejne suną tak leniwie, że kroplówka z kawą nie przyniesie ocalenia.

Oto historia, z której nikt nie wychodzi cało. Zostawiamy za sobą armię poległych. W sensie dosłownym i metaforycznym, w wymiarze fizycznym lub duchowym. Każda strona broczy krwią, a jeśli nie krwią, to potem spływa, a jeśli nie potem, to wewnętrznym rozpadem. I nie ma pewności, czy w istocie jej głównym bohaterem jest paskudnie zaskoczony Adam Price. Można odnieść wrażenie, że niekoniecznie. Ci, którzy współuczestniczą w jego doświadczeniu, stając się ofiarami podobnych manipulacji tytułowego Nieznajomego, są nie mniej ważni, niż Adam. Adam tylko momentami zajmuje miejsce w pierwszym szeregu. Plany fabularne ulegają przemieszczeniu, i nic dziwnego, skoro każdy z bohaterów zmierza w ciemność.

Adam, postawiony oko w oko z demonem tajemnicy, którą skrywa przeszłość jego żony, przepada w pyle własnej dumy i fałszywie pojętego honoru. Ten honor zbuduje schody do koszmaru, z którego trudno będzie się wydostać. Jedno pytanie odsłoni kurtynę, za którą ukaże się obraz małżeństwa, którego wolałby nigdy nie zobaczyć. Rozsypią się ściany domu.

Podobnie dzieje się z innymi bohaterami, do których dotarł Nieznajomy. Gubi ich ambicja, egoizm, albo mylna percepcja miłości. Nieznajomy zderza się z misją budowania dobra na fundamentach zła. Niesienie katharsis poprzez odsłonięcie ludzkich błędów nie może się powieść. I nagle nikt nie jest tym, kim się wydawał. Ojcowie chronią własne rodziny, rujnując życie innych. Zdegradowany psychopatyczny policjant udowadnia, że nawet poświęcenie może zmienić człowieka w bestię. Przyjaciele okazują się bezwzględnymi mordercami, szukającymi usprawiedliwienia dla swych nieprawości. I nawet Adam, do tej pory stojący na straży prawa, ulega atmosferze obłędu i decyduje się na rozwiązanie, które radykalnie zmienia jego portret. Dzieci skarlałych moralnie ojców nadal będą spotykać się w sportowej drużynie. Być może nigdy nie dosięgnie ich prawda o tym, kto po meczu otacza ich ramieniem. A Nieznajomy? Złudzenie prawdy zawsze znajdzie drogę.

Jakimż potencjałem ta historia dysponowała! Bo przecież styl i język opowieści zostały w stanie nieskażonym. I idea uwikłania w zaciskającą się pętlę fatalnych niespodzianek zwielokrotniała literackie potencje. Ale to wszystko zawisło pod okapem melodramatycznych miazmatów! Ale się nie działo, a jeśli działo to przewidywalnie. W tempie telewizyjnego tasiemca. W zalewie niepotrzebnych słów. W powodzi psychologicznie płytkich opisów. W grzęzawisku nudy Cobenowi nieprzystojącej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz