niedziela, 1 marca 2015

AGNIESZKA CHYLIŃSKA "ZEZIA, GILER I OCZAK"


Drugi tom codziennych przygód Zezi i jej bliskich brawurowo potwierdza, jak doskonałym piórem włada Agnieszka Chylińska. Urzekający, pełen świeżości, urokliwy bukiet zdarzeń. Finezyjny, czysty, prosty język. Autorka dba o czytelnika jak najtroskliwsza matka. Otula go puchową pierzyną czułości i powszedniego piękna. Dziecko chciałoby zatrzymać czas i na długo umościć się w tej frapującej opowieści. Dorosły chroni się w niej. Kładzie sobie słowa na języku, smakuje je, przymyka oczy, nie przestaje się uśmiechać. Czuje cudowną miękkość tego daru. Jedwabistą lepkość śmietany z cukrem. Kokon ramion bezpiecznego dzieciństwa. Wyśnionego, jeśli nie przeżytego.

Zezia przeprowadza się z rodzicami do Malinówki, malowniczej podwarszawskiej miejscowości. Do domu z ogrodem. Wita na świecie braciszka, Oczaka, mianowanego tak, co oczywiste, na cześć swych ogromnych oczu. Jego obecność nie wytrąca z orbity rodzinnego życia. W świecie Zezi rodzina uosabia Spencerowską integralność społecznego organizmu. Jest mikrokosmosem, w którym każdy element ma swoje miejsce, swoją niezbywalną wartość i swoją rolę. Tego organizmu nie rozszarpią zewnętrzne okoliczności, nie rozerwą jej też wewnętrzne turbulencje. Oparta na solidnych fundamentach miłości i wzajemnej niezbędności, przetrwa zderzenie z każdą górą lodową, która chciałaby na nią wtargnąć. Tutaj każde istnienie jest usprawiedliwione miłością. Miłość mówi: „jesteś, bo być musisz, bo bez ciebie moje życie nie byłoby dookreślone”.

Nie dziwi, że w tej pięknej, ciepłej, jasnej historii wszyscy są tacy, jacy być powinni, jakich by się pragnęło mieć w najbliższym sąsiedztwie, albo zgoła we własnym domu. Oczak kwitnie w spokoju ciała i ducha, Zezia i Giler bez trudu adaptują się w nowych szkołach, rodzice zapuszczają korzenie w podmiejskiej rzeczywistości. Tata ma przestrzeń dla swej działalności artystycznej, mama przez jakiś czas do pracy dojeżdża, ale i w tym wymiarze nadejdą zmiany.

Rodzice Zezi to cudowny mechanizm skupiający w sobie dwa odmienne wektory. Artysta i ekonomistka. Poezja i proza. Codzienność i wyjątkowość. Zanurzenie w rzeczywistości zastanej i kreacja rzeczywistości wybranej. I w tej odmienności harmonia. Symbioza. Kiedy zdarza się maminy kaprys, by się tata ucywilizował choćby powierzchownie i przywdział szaty zwyczajności, w mig dostrzega, że czyni tacie krzywdę i przywraca go jego naturalnemu środowisku. Środowisku sztuki, która w jego przypadku nie dba o przyodziewek. Mama się o to nie gniewa, mama tatę kocha, a kochając akceptuje i nie chce zmieniać. Takiego go przecież dla siebie znalazła i wszelkie próby przebrania go w nowe zasady, nadanie nowych cech zaświadczałyby odejściu ze wspólnej drogi. Agnieszka Chylińska kładzie przed czytelnikiem prymarną prawdę: możemy być tylko tym, kim jesteśmy. Nie nasze ubranie będzie albo uwierać i nas porani, albo okaże się za luźne, a wówczas zsunie się, obnażając prawdę.

A co z Zezią? Zezia z wolna wyrasta ze stolicy. Niestety, wyrasta także z przyjaźni z Julką. Dzielą je kilometry, dzielą codzienne sprawy, dzielą priorytety, które w podmiejskiej scenerii wyglądają inaczej niż w wielkim mieście. Jest w tym powolnym rozstawaniu się odrobina żalu, pozbawiona jednak goryczy i pretensji. Agnieszka Chylińska udowadnia, że dzieci nie są ani tak naiwne, ani tak niedojrzałe, ani tak kruche, jak w lustrach dorosłych. Zwierciadła dorosłych wypaczają obrazy dziecięcej psychiki, która jest dziecięca, lecz niekoniecznie dziecinna.

Zezia buduje nowe przyjaźnie. Jest Andżelika, obdarzona niepospolitą wyobraźnią szkolna koleżanka. I jest mieszkająca po sąsiedzku, starsza od Zezi Agata, pierwszy dziewczęcy autorytet. To jej powierzy Zezia swoje dziewczyńskie tajemnice, jej opowie o wątpliwościach, o porywach nastoletniego serca. Jej bez obaw zaufa. Czy pamiętacie to jeszcze? To zawierzenie bez wahania? To szeptanie najskrytszych myśli, pozbawione wątpliwości, niepodszyte pytaniami, czy warto, czy na tym przypadkiem nie stracimy, czy nas nie zdradzą, nie wykorzystają, nie wyśmieją? Jak współczesny dorosły ma tej prostej wiary uczyć własne dzieci, skoro sam najczęściej dawno o niej zapomniał?

Zezia przyjaźni się też z chłopakami! Agnieszka Chylińska trąca nas w nos i przypomina, że to możliwe. Jakby mówiła: „zdejmijcie kiecki i wróćcie na trzepak. Chłopaki nie są naszymi wrogami”. Bo nie są. W świecie Zezi na pewno nie. Przyznam, a może nawet się pochwalę, bo zdaje się, że to zjawisko zadziwiające, że w moim też nie. I wierzcie mi, łatwiej się żyje, nie widząc na każdym rogu wycelowanego w swą płeć szowinistycznego karabinu. Mężczyźni nie są naszymi nieprzyjaciółmi. My same nimi jesteśmy. Zaręczam, że Zezia z radością temu przyklaskuje.

Zezia lubi chłopaków. Łatwo się domyślić, że z wzajemnością. Zezia się zakochuje. Pierwszym, rześkim i nieco przytłaczającym, bo długo niepewnym zakochaniem. I z wzajemnością. Choć i boleśnie, bo… I tak zbyt wiele kart odkrytych.

Zajrzyjcie do tej książki. Do wszystkich trzech, które ku mej niegasnącej radości, popełniła Agnieszka Chylińska. Gdyby Astrid Lindgren mogła w swym niebie zerknąć na ich karty, byłaby z Agnieszki dumna. Byłaby bardzo dumna.

Pisz, Agnieszko, pisz!








1 komentarz:

  1. Ależ się pięknie rozpisałaś o tej opowieści. Oczywiście także chcę się w niej schronić!

    OdpowiedzUsuń