KATARZYNA GROCHOLA "TRZEPOT SKRZYDEŁ"
Przez te drzwi niełatwo jest przejść, choć za nimi rozgrywa się
historia, jak tysiące innych, za innymi drzwiami. Tej historii
towarzyszy intensywność. Intensywność, na którą potrafią się zdobyć
wytrawni pisarze, ale pisarki - nieczęsto. Ta intensywność sprawia, że
się rozpadamy, gdy rozpada się świat bohaterki. Doznajemy wszystkich
ran. Doznajemy wstrząsów. Wypadamy przez nagle utworzone szczeliny
rzeczywistości. Stajemy na krawędzi, żeby spaść. W rozpacz. I wzbić się
nieśmiało w bladą twarz nadziei.
Myślimy, że nam by się nie przytrafiło takie zło. Zło, nie nieszczęście.
Zło jest odwracalne, nieszczęścia odwrócić nie można. Nieszczęście się
staje, zło się dzieje. Myślimy, że nam ani taka fatalna miłość, ani
takie uzależnienie, ani taka naiwność zdarzyć się nie mogą. Przecież to
skrajna naiwność zawierzyć katowi, że katem być przestanie. Przecież to
skrajna uległość zostać, gdy topór zawisa nad głową. Nad głową tylko, bo
ani serca, ani duszy już nie ma. Jest tylko krwawy ochłap.
Wściekamy się na bohaterkę. "Uciekaj!" krzyczymy. I razem z nią pijemy mętną wodę z kałuży jej dni, jej nocy, jej bezwolności.
Ta książka stygmatyzuje emocje. Sprawia, że uważniej poczynamy obserwować dookolną rzeczywistość. Żeby zdążyć. Żeby nie ominąć.
To najważniejsza książka Katarzyny Grocholi. Pisarstwo dojrzałe. Głębokie. Dzięki któremu możesz krwawić i możesz wzlecieć.
Czytalam. Masz zupelna racje, Joasko.
OdpowiedzUsuńCieszę się z siostrzeństwa percepcji.
OdpowiedzUsuńuwielbiam Kasię Grocholę!
OdpowiedzUsuńta książka nie należy do łatwych...ludzie o słabej odporności psychicznej nie powinni jej czytać...ja dwa razy odkładałam ją na półkę...za każdym razem byłam wściekła na główną bohaterkę za to,że tkwi w tym toksycznym związku,który ją niszczy...i nic z tym nie robi...
Ta książka pojawia się w zestawie lektur obowiązkowych dla studentów prawa i psychologii. Nie dziwi, prawda? Poniekąd jest powieścią autobiograficzną, bo choć nie w takim zakresie, ale Autorka doświadczyła upiornie toksycznego związku, doświadczyła przemocy. PS Najsmutniejsze, że takich kobiet jest wiele. Zbyt wiele. A na drugim brzegu są maltretowani mężczyźni, o których ani się nie pisze ani nie mówi.
Usuńznam nawet taką jedną kobietę...moja mama...sprawa jest już w sądzie...
UsuńWspółczuję. I cieszę się, że wreszcie z tego wychodzi.
Usuń