środa, 11 lutego 2015

NATALIA ROLLECZEK "DREWNIANY RÓŻANIEC"







Taka mała książeczka. Nuklearny ładunek emocjonalny. Emocjonalność wyłania się spoza woalu pozornie beznamiętnej opowieści. Natalia Rolleczek w autobiograficznej powieści chroni własne uczucia i emocje sięgając do reporterskiego, faktograficznego stylu. Było tak. Po prostu. Językiem chropowatym, suchym, niemal obojętnym wprawia w ruch emocje odbiorcy. Odbiorca wie, że to tylko fasada, tylko ściana dla łez, którym Autorka nie mogła pozwolić płynąć, bo ta rzeka nie miałaby brzegów, nie wpadłaby do żadnego jeziora, do żadnego morza, nie byłoby w niej wirów ani wodospadów na niej. To byłby niekończący się potop. Tego potopu oszczędziła sobie. Ale nieprzygotowany na apokaliptyczne doznania czytelnik nie ma nic do obrony. I przepada.

Mała Dziewczynka. Lata trzydzieste ubiegłego wieku. Bieda. Bieda i bezradność, a może niezaradność, a może jakiś opór serca albo nadmierna ufność w uczciwość i dobroć innych, popychają rodzinę Natalii do oddania jej do zakopiańskiego sierocińca, prowadzonego z pozornym oddaniem przez siostry Felicjanki. Liczą na to, że dziecku lżej będzie, łatwiej, cieplej bezpieczniej. Że się i wykształci i ogrzeje, i brzuszek napełni. I tak dziecko trafia pod szatański pręgierz, do piekła gotowanego przez niewiasty w habitach, co to z Bogiem się nie rozstają, choć ze Słowem Bożym mniej mają wspólnego niż Barabasz z Chrystusem na krzyżu zawisły.

Bóg na ustach, krew na rękach. Krew dzieci. Krzywda dzieci. Upokarzanie. Poniżanie. Głodzenie. Zmuszanie do żebrania o jałmużnę. Zimą, w cienkich sukienczynach, z charkotem w płucach, z odmrożonymi rączynkami. Praca ponad siły, kary za najmniejsze przewinienie. Przewinienie wyimaginowane, nieobecne tak bardzo jak nieobecne jest miłosierdzie w sierocińcu. Jak nieobecne jest poświęcenie. Jak nieobecna jest dobroć i współodczuwanie.

Chore, zagłodzone, bite, emocjonalnie wyniszczone. Jaką miały szansę na godną przyszłość, jeśli w dzieciństwie zostały odarte z godności? Jak miały wierzyć Bogu, który takimi narzędziami się posługuje, który takie ma służebnice? Jaką drogą miały podążyć z przetrzebionym sercem, bez tożsamości, bez nikogo, komu mogłyby zaufać, komu mogłyby się pokłonić, u kogo mogłyby szukać pociechy i ratunku? Siostry Felicjanki skutecznie napiętnowały teraźniejszość i przyszłość swoich podopiecznych. Niektóre dziewczynki nie zdołały nawet opuścić murów sierocińca. Nie za życia. Inne opuściły go, by przepaść wraz z wyrwanym z nich brutalnie nowym życiem. Ciąża była przecież najcięższym grzechem, nie do wybaczenia, nie do zmazania.

W co może wierzyć człowiek, na którego oczach różaniec przestaje służyć modlitwie, lecz staje się narzędziem tortury? Zamiast spotkania z Bogiem funduje spotkanie z piekłem. Zamiast wieść w miłość, krzyżuje.

Natalia znalazła się wśród tych, które przetrwały. Ocaliła ją duma. Duma i umiłowanie prawdy kazały jej tę prawdę wyjawić. Z chirurgiczną precyzją narysowała portret opresji i oprawczyń. To były jej drzwi do wolności. Ocaliła się, zbudowała dom, stworzyła piękną rodzinę i piękną prozę. I już nie musiała opowiadać o cierpieniu. Zdjęła te okowy. Słowa je zdjęły.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz